Dzisiaj pokażę Wam cień, który nabyłam niedawno, podczas mojej pierwszej w życiu wizyty w Naturze.
KOBO nr 213- Green Pistachio.
Jak widać, ma taki seledynowo-pistacjowy odcień. Bardzo się mieni, przez
co idealnie nadaje się do makijażu wieczorowego. Ja jednak często wolę
"buntować" się przeciwko modzie i przyjętym regułom, przez co użyłam go do
błyskawicznego makijażu dziennego.
Na oficjalnej stronie KOBO opis wygląda tak:
Zalety:
Ten cień bardzo dobrze nakłada się palcem i wcale nie trzeba na mokro, żeby był bardzo dobrze widoczny.
Trzyma się też bardzo dobrze, nie osypuje się, a bez użycia bazy odkłada się dopiero po kilku godzinach.
Wady:
Dobrze nakłada się palcem- owszem. Gorzej, niestety, jest już jeśli chodzi o nakładanie pędzelkiem. Mam kilka innych cieni z KOBO i tylko z tym mam taki problem. Cień jest na tyle "twardy", że ciężko nabrać go pędzelkiem, dużo łatwiej zwykłym aplikatorem, albo właśnie palcem, dość mocno przyciskając/pocierając.
Moja ocena:
8/10
A poniżej jeszcze zdjęcie makijażu "w całości".
kosmetyki jakich użyłam:
-cień KOBO nr 213
-podkład- Soraya, Make up sceniczny, idealnie kryjący: 01. jasny beż i 02. ciepły beż
-puder pyłkowy- Oriflame Beauty, Studio Artist Loose Powder
-zestaw korektorów- Oriflame Beauty, conceal kit
-róż- Vipera cosmetics nr 25
-tusz do rzęs- Rimmel London, Volumeflash Scandaleyes mascara extreme black
-zestaw korektorów- Oriflame Beauty, conceal kit
-róż- Vipera cosmetics nr 25
-tusz do rzęs- Rimmel London, Volumeflash Scandaleyes mascara extreme black
xoxo P.D.
1 komentarze:
Uwielbiam takie wyraźne odcienie. Są niesamowite.
W wolnej chwili zapraszam do mnie i oczywiście zaczynam śledzić!
Prześlij komentarz