Odgrzebałam jakiś czas temu i chciałam dodać w Niedzielę Wielkanocną. Plan mi się delikatnie posypał, bo o 21:30 zaczęłam pisać pracę, której termin do oddania upływał z końcem marca. Praca została wysłana o 23:56. Tak więc teraz mogę już zająć się "rozrywką".
Pokażę Wam paznokcie, które zrobiłam sobie wiosną 2011r., na Wielkanoc. Moja współlokatorka powiedziała wtedy, że są żółte jak kurczaczek, dlatego w domu od razu chwyciłam małego, ozdobnego kurczaczka i zrobiłam zdjęcie. Wcześniej zauważyłam jak żółty brokat śmiesznie świeci się w lampie i też zrobiłam zdjęcie. I tylko dlatego mam te dwa.
Jeśli ktoś zna się na żelach, wie, że niektóre z tych paznokci nie miały dobrej krzywej C. Tak jest przeważnie, kiedy robię paznokcie sobie, bo zwyczajnie nie chce mi się siedzieć dłużej i robię na szybko. Wtedy jednak spotkała mnie ciekawa hm... przygoda. Kolejna z rodzaju tych, którymi chyba nie powinno się chwalić (przypomnijmy siatkę na muchy: TU). Otóż byłam we Wrocławiu i podjechał mój tramwaj, starszego typu. Przycisk do otwierania drzwi nie był na dotyk, trzeba było nacisnąć. No i nacisnęłam. Problem taki, że zbyt cienki paznokieć mi się złamał i został w tym przycisku! Później na każdym przystanku drzwi się ciągle otwierały, chociaż nikt nie wsiadał. Taaki wstyd! Mam nadzieję, że nikt tego nie widział, a motorniczy nie znalazł później przyczyny otwierających się ciągle drzwi...
No, mamy 1 kwietnia, czyli Prima Aprilis. Możecie więc zgadywać czy ta historia była prawdziwa, czy też nie :)
xoxo P.D.
5 komentarze:
świetne, takie rzucające się w oczy ;) lubię :)
piękne są ;)
chociaż na paznokciach wiosna :)
żarcik?:>
Ja tam uważam, że kawałek paznokcia by tego nie spowodował -wyczuwam tu primaaprilisową ściemę ;)
Prześlij komentarz